Z ŻAŁOBNEJ KARTY

Wspomnienie Jerzego Hickiewicza o Mirosławie Rowickim

Naczelnego Redaktora Kuriera Galicyjskiego Mirosława Rowickiego poznałem w sierpniu 2009 r., w trakcie mego wyjazdu na uroczystości 68. rocznicy Intelligenzaktion, mordu przez niemieckie Gestapo polskiej inteligencji w Czarnym Lesie koło Stanisławowa. W trakcie tego kilkudniowego pobytu w Iwano-Frankiwsku (dawniej Stanisławowie) miałem okazję kilkakrotnie się z nim spotkać. Byłem już wtedy czytelnikiem Kuriera Galicyjskiego i zdumiało mnie, że redaktor i założyciel Kuriera nie jest z wykształcenia dziennikarzem, filologiem lub historykiem, tylko tak jak ja – inżynierem. Jeszcze bardziej zaskoczyło mnie, urodzonego w Stanisławowie, dlaczego on – warszawiak z urodzenia – przyjechał w 2000 roku w celach handlowych do tak oddalonego od Warszawy mego rodzinnego miasta. Nigdy jednak nie było okazji, aby o tym porozmawiać.
Dopiero po jego śmierci dowiedziałem się od jego matki Anny Rowickiej, jak trafił do Iwano-Frankiwska. Jako absolwent Politechniki Warszawskiej – inżynier budownictwa, początkowo pracował w Kombinacie Budownictwa Mieszkaniowego „Warszawa–Zachód”. W stanie wojennym zmuszony był do odejścia z pracy. Podjął więc działalność rzemieślniczą i wspólnie z kolegą psychologiem otworzył warsztat tworzyw sztucznych. Potem pracował jeszcze w kilku firmach prywatnych. W tym czasie do Warszawy przyjeżdżali  Ukraińcy i kupowali różne towary. Wtedy powstała myśl, aby swoją samodzielną działalność podjąć na Ukrainie, w Iwano-Frankiwsku, bo tam właśnie radzili mu znajomi Ukraińcy. Tak więc z pobudek czysto biznesowych w 2000 roku trafił on na Ukrainę, nie mając wcześniejszych żadnych powiązań rodzinnych z tym terenem. W 2001 r. uzyskał pozwolenie na otwarcie sklepu z artykułami metalowymi. Sklep nazywał się, jeśli dobrze pamiętam, Żaliznyj. Zlokalizowany był w rynku i nieźle prosperował. W trakcie pobytu w Iwano-Frankiwsku, trochę przez przypadek, zainteresował się historią miasta. Dzieje dawnego Stanisławowa i jego założycieli Potockich tak bardzo go zaciekawiły, że stały się inspiracją do redagowania lokalnego dodatku do Gazety Lwowskiej pod nazwą Z grodu Rewery. Kiedy jednak Gazeta Lwowska zakończyła swą działalność, Mirosław Rowicki w 2007 roku założył dwutygodnik Kurier Galicyjski, a jego redakcję umieścił w Żaliznym sklepie. Później, gdy działalność handlowa jeszcze bardziej się rozwinęła, aby powiększyć sklep zmienił jego lokalizację, a redakcję Kuriera Galicyjskiego przeniósł do Lwowa.
Kiedy poznałem się z Mirkiem Rowickim, to szybko znaleźliśmy wspólny język, a jego bezpośredniość powodowała, że od początku miałem wrażenie jakbyśmy się znali od dawna. Zawartą znajomość kontynuowałem telefonicznie. Bardzo martwiłem się, gdy długo ciągnąca się choroba groziła mu utratą nogi. On jednak z cierpliwością godną podziwu znosił leczenie, a później odwlekający się powrót do zdrowia. Odniosłem też wrażenie, że spokojny sposób prowadzenia rozmowy przez Mirka, z szacunkiem dla rozmówcy, powodował iż miał uznanie, a nawet był lubiany, zarówno przez tych, którzy podzielali jego stanowisko, jak i tych, którzy byli mu przeciwni.
Od wielu lat zajmuję się historią polskiej elektrotechniki. Jestem członkiem Stowarzyszenia Elektryków Polskich, a SEP starało się uczcić wszelkie rocznice związane z historią polskiej elektryki, również i te związane ze Lwowem, który w trakcie rozbiorów, w związku z autonomią Galicji, odegrał szczególną rolę w polskiej historii. Od czasu poznania Mirka jego Kurier Galicyjski towarzyszył inicjatywom rocznicowym dotyczącym historii polskiej elektryki, organizowanym na Ukrainie przez Stowarzyszenie Elektryków Polskich, jak i poszczególne oddziały SEP. W lipcu 2011 r. Kurier Galicyjski relacjonował uroczystości 70. rocznicy mordu lwowskich profesorów, wśród których był wybitny polski elektryk-metrolog prof. Włodzimierz Krukowski. Również, w sierpniu 2011 r. w uroczystościach 70. rocznicy zbrodni popełnionej przez Gestapo na ponad 300 stanisławowskich członkach polskiej inteligencji w Czarnym Lesie koło Stanisławowa, brał udział Kurier Galicyjski i  było to jedyne polskie czasopismo, które o tych wydarzeniach napisało. Podobnie było w 2013 r., kiedy obchodziliśmy 150. rocznicę urodzin pierwszego polskiego profesora elektrotechniki Romana Dzieślewskiego, profesora CK Szkoły Politechnicznej we Lwowie. Kiedy w 2016 roku na uroczystości 75. rocznicy Wzgórz Wuleckich i Czarnego Lasu do Lwowa oraz Iwano-Frankiwska przyjechała około 100 osobowa ekipa SEP, to też towarzyszył nam Kurier Galicyjski. Podobnie było we Lwowie, we wrześniu 2019 r., w 100. rocznicę powstania Stowarzyszenia Elektryków Polskich, którego Koło Lwowskie było jednym z 6 kół założycielskich. O tych i wielu innych uroczystościach obchodzonych przez SEP we Lwowie informował Kurier Galicyjski redagowany przez niezapomnianego Mirosława Rowickiego.
Mirek zachęcił mnie do pisania dla Kuriera Galicyjskiego. Jego inicjatywa spowodowała, iż w 2013 roku przygotowałem artykuł o prof. Romanie Dzieślewskim. Później było jeszcze kilka artykułów wspólnych z moimi młodymi współpracownikami z Pracowni Historycznej SEP, magistrami historii, Piotrem Ratajem i Przemysławem Sadłowskim. Pisaliśmy w 2016 roku o wybitnych polskich elektrotechnikach ze Stanisławowa: prof. Kazimierzu Drewnowskim, prof. Bronisławie Sochorze i Stefanie Kudelskim, twórcy słynnego magnetofonu Nagra, później o 75. rocznicy Intelligenzaktion we Lwowie, Krzemieńcu i Stanisławowie oraz o prof. Włodzimierzu Krukowskim (1887-1941), który był ofiarą tej akcji. Z Piotrem Ratajem pisaliśmy o Franciszku Rychnowskim – lwowianinie, wybitnym inżynierze, który „zmaterializował elektryczność’. Wreszcie w 2018 roku napisaliśmy z Jarosławem Krasnodębskim, historykiem z Uniwersytetu MK w Toruniu o budowie nowoczesnej Elektrowni Miejskiej w Stanisławowie. Mieliśmy w swoim dorobku wiele publikacji w czasopismach elektrotechnicznych, bądź historycznych, ale popularyzacja historii polskiej elektryki w Kurierze Galicyjskim była dla mnie, jak i moich współpracowników, szczególnie satysfakcjonującym wyróżnieniem.
Podziwiałem zespół redakcyjny, który stworzył redaktor Rowicki. Mała liczbowo redakcja, nie tylko relacjonująca współczesność, ale ciekawie upamiętniająca wszelkie ważne wydarzenia historyczne. Pamiętam, jak wielkie wrażenie zrobił na mnie artykuł w rocznicę pierwszego zastosowania gazów bojowych i roli Fritza Habera, autora tego zbrodniczego pomysłu. Utworzony w 2007 r. Kurier Galicyjski z czasem stał się instytucją posiadającą: portal internetowy, radio, kanał internetowej TV oraz studio filmowe, ale jego redakcja nadal pozostała nieliczna. Wyprodukowane przez studio filmy: Nikt im iść nie kazał, Pokucka Troja oraz Biały Słoń zdobyły pierwsze miejsce na festiwalu „Losy Polaków” oraz miały pokazy nie tylko w Polsce i Ukrainie, ale również w Paryżu, Londynie i Chicago. Założone przez redaktora Rowickiego pismo stało się największą polską gazetą na Ukrainie, chętnie czytaną nie tylko przez miejscowych Polaków, ale również przez Ukraińców. Był też inicjatorem i wydawcą jedynego na Ukrainie pisma dla dzieci w języku polskim – Polak Mały. Należał do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Redaktor Rowicki w trakcie swego 20-letniego pobytu na Ukrainie poznał dobrze tamtejszą sytuację Polaków. Swoją działalnością starał się przybliżyć polskie elementy historii tych ziem oraz ich współczesne problemy, zarówno Polakom, jak i Ukraińcom. Był zwolennikiem polsko-ukraińskiego dialogu i pojednania, inicjatorem Klubu Galicyjskiego i Spotkań Polsko-Ukraińskich w Jaremczu, organizatorem wielu wspólnych inicjatyw polskich i ukraińskich środowisk kulturalnych i naukowych. Między innymi był inicjatorem i organizatorem wystawy Za waszą i naszą wolność. Sojusz Piłsudski – Petlura 1920. Działał też na rzecz wspólnej inicjatywy uniwersytetów Przykarpackiego w Iwano-Frankiwsku i Warszawskiego – odbudowy dawnego polskiego obserwatorium astronomicznego na górze Pop Iwan w Czarnohorze oraz budowy Centrum Spotkań Polskiej i Ukraińskiej Młodzieży Akademickiej na Huculszczyźnie.
W czasach PRL-u był działaczem antykomunistycznej opozycji. W latach 1980-1981 przewodniczącym Komisji Zakładowej Solidarności KBM „Warszawa-Zachód” i delegatem na Zjazd Regionu Mazowsze. W stanie wojennym działał w podziemnych strukturach Solidarności – głównie w zakresie kolportażu niezależnych wydawnictw i sprzętu drukarskiego.
W roku 2015 został odznaczony przez prezydenta Bronisława Komorowskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. W 2018 roku Ukraińcy uhonorowali go Orderem Za Rozbudowę Ukrainy. Prezydent Andrzej Duda odznaczył go pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Zmarł nagle dnia 9 lipca 2020 roku, w wieku 67 lat.
Olbrzymią stratą dla stosunków polsko-ukraińskich była tragiczna śmierć Andrzeja Przewoźnika. Po dziesięciu latach podobnie zaskoczyła nas wszystkich śmierć redaktora Mirka Rowickiego. To wielka tragedia dla Jego Rodziny i ogromna strata dla Redakcji, dla Polski oraz Ukrainy. Pozostawiłeś po sobie Mirku niezwykły ślad na ziemi.
Uroczysta msza pożegnalna Mirosława Rowickiego, Redaktora Naczelnego Kuriera Galicyjskiego została odprawiona w czwartek 16 lipca 2020 roku, w lwowskiej katedrze. Liturgii przewodniczył metropolita lwowski arcybiskup Mieczysław Mokrzycki. Pogrzeb odbył się we wtorek 21 lipca, w Warszawie, na cmentarzu Bródnowskim. Pochowany został w rodzinnym grobowcu. Pogrzeb miał charakter państwowy. Odbył się z asystą honorową Wojska Polskiego, w wyjątkowo podniosłej atmosferze. Na ostatnie pożegnanie przybyła rodzina, przyjaciele z Polski i z Europy oraz dostojnicy reprezentujący: Prezydenta RP, Rząd i Parlament oraz ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczyca. W uroczystościach pogrzebowych uczestniczyła też delegacja SEP z sekretarzem generalnym SEP Jackiem Nowickim.

Na podstawie rozmowy Jerzego Hickiewicza z matką red. Mirosława Rowickiego Anną Rowicką, wywiadu Aliny Bosak z red. M. Rowickim, zamieszczonego w nr 14 (354) Kuriera Galicyjskiego, str.12-13, innych materiałów ze stron 11-19 nr 14 (354) Kuriera Galicyjskiego, strony internetowej Kuriera Galicyjskiego oraz własnych wspomnień.

Tagi