FELIETON

Refleksje energetycznego malkontenta. „Z tego chleba mąki nie będzie” – jak mógłby powiedzieć były lider Nowoczesnej

Był taki czas, kiedy niżej podpisany publikował drobne teksty na łamach miesięcznika Energetyka. Niekiedy powraca do nich konstatując, że wiele spostrzeżeń w nich zawartych nie zdezaktualizowało się nawet po dziesięciu latach. W roku 2012 na przykład sporo miejsca poświęcono w nich problemom związanym z niedoskonałościami, czy też wprost brakami jednoznaczności w kolejnych strategiach energetycznych tworzonych przez władze energetyczne. Wiele się wprawdzie od tego czasu zmieniło, nie ma już na przykład w Polsce zakładu energetycznego szwedzkiej firmy Vatenfall, a także mniej w mediach informacji o szwajcarskiej firmie ABB. Pojawiły się natomiast nowe problemy i to całkiem poważne. 
Pierwsze tygodnie 2022 roku powitały nas swoistym buntem profesorów medycyny wchodzących w skład zespołu doradzającego rządowi w pierwszych czterech falach pandemii, ujawnieniem pomyłek w części podatkowej „Polskiego Ładu”, a także wzrostem stopy inflacji wraz dynamicznymi podwyżkami cen zarówno energii w różnych postaciach jak i jej nośników.
Zaangażowanie się rządu i polityków w próbach łagodzenia skutków tych zmian skłania do zainteresowania się problematyką kształtowania proekologicznych zachowań użytkowników energii. Z jednej strony odnieść można wrażenie, że stosowane metody ich kształtowania charakteryzują się krótkotrwałymi efektami, z drugiej jednak widać, że pewnego rodzaju usamodzielnianie konsumentów energii, czego dowodem może być burzliwy rozwój w Polsce prywatnych i firmowych instalacji fotowoltaicznych, wspomagany dodatkowo dotacjami rządowymi do osób prywatnych i firm, a więc eskalacja prosumeryzmu. Doprowadziło to jednak do konieczności wyhamowania dynamiki ze względu na niewydolność zbyt wolno rozwijanego systemu elektroenergetycznego, zwłaszcza w części średnich i niskich napięć, i brak odpowiednich magazynów energii. 
Na domiar złego kolejna szarża Komisji Europejskiej na „ratowanie” klimatu ziemskiego skłania do zastanowienia się, o co w tym wszystkim chodzi. Przecież prawie wszystkie elementy zielonego ładu produkowane są w Chinach  z ogromną emisją dwutlenku węgla i metanu. Aby nie być posądzonym o bycie nieobiektywnym, przytoczyć można kilka danych zaczerpniętych ze źródeł amerykańskich. Otóż:
    udział Chin w światowej emisji gazów cieplarnianych wynosi około 28%, a całej Unii Europejskiej około 8%,
    Chiny posiadają około 80% rynku produktów fotowoltaicznych, a kontrolują obecnie 75% całej światowej produkcji ogniw do akumulatorów litowo-jonowych i dostarczają 85% kobaltu do tychże ogniw; potrzebnych do samochodów elektrycznych,
    w Chinach działa obecnie ponad 1000 elektrowni węglowych o łącznej mocy przekraczającej o ponad 50% moc elektrowni światowych, a 43 nowe planowane są do uruchomienia w najbliższych latach,
    do 2025 roku Chiny zamierzają budować co roku od sześciu do ośmiu reaktorów jądrowych dużej mocy.

W świetle przytoczonych liczb widać, że Chiny są nie tylko światowym liderem w emitowaniu dwutlenku węgla, ale i stwierdzenie, że to Unia Europejska instalując i narzucając instalowanie urządzeń do wytwarzania „czystej energii” produkowanych w większości dzięki rozwijanej energetyce węglowej w Chinach, stara się o ochronę klimatu ziemskiego to po prostu oksykmoron, czyli sprzeczność sama w sobie.
Powracając na nasze polskie podwórko powtarzać wypada stale, że przygotowanie strategii dla energetyki nie tylko wymaga dobrej znajomości branży i przewidywania długofalowych procesów w horyzoncie czasowym co najmniej 15-20 lat, ale i koniecznego jej aktualizowania w tempie nadążającym za rozwojem technologii i cyfryzacji gospodarki. Widać, jak zmienia się nie tylko w Europie sytuacja w obszarze „transformacji energetycznej”, i już nie można zadawalać się strategią do roku 2040, bo trzeba przymierzać się do roku 2050! 
Jest to zadanie niewątpliwie trudne i wymagające zarówno wiedzy, jak i intuicji. Jednak bez profesjonalnej długofalowej strategii rozwoju żadna firma energetyczna nie będzie rozwijać się prawidłowo. Mimo różnorodnych zawirowań w dziedzinie organizacji energetyki i udawania, że wprowadziliśmy konkurencyjny rynek energii elektrycznej, bo mamy cztery koncerny, ciągle jednak przed nami znajduje się wybór, czy i jakie elektrownie atomowe będziemy na ziemiach polskich budować. Można wyrazić przekonanie, że pogląd o tym, że do osiągnięcia neutralności klimatycznej w okolicach roku 2050 niezbędne będzie wybudowanie elektrowni jądrowych ­zdobył prawo obywatelstwa, jako że z przeprowadzonych w roku 2020 badań wynika, że prawie 60% Polaków jest przychylnych budowie elektrowni jądrowej. Niepokoić natomiast może brak realnych postępów w realizacji programu. Nie ma jeszcze konkretnych lokalizacji, niedawno dowiedzieliśmy się, że dopiero pod koniec roku 2022 dowiemy się jaka technologia zostanie wybrana spośród proponowanych przez firmy z Francji, Korei Południowej czy USA, a prywatni inwestorzy z naszego kraju ogłaszają, że porozumieli się już z zagranicznymi dostawcami w sprawie budowy małych elektrowni jądrowych.
Nie jasny więc jest jeden koniec systemu elektroenergetycznego, nie ma także sprecyzowanego planu usunięcia skutków wieloletniego odkładania koniecznych decyzji modernizacji sieci dystrybucyjnych. Tegoroczne styczniowe i lutowe wichury ukazały je dobitnie poprzez ujawniane w mediach liczby gospodarstw domowych i nie tylko drobnych odbiorców pozbawionych energii elektrycznej. Musimy zahamować dalsze dryfowanie i brak konkretnych decyzji co do kształtu i kierunków dalszej polskiej transformacji energetycznej. 
Niezbędne jest, aby przytoczone w tytule żartobliwie powiedzenie, powróciło do prawdziwego przysłowia mówiącego, że z tej mąki będzie chleb! 

 

Tagi