WYWIADY ŚLĄSKICH WIADOMOŚCI ELEKTRYCZNYCH

Bolesław Grzegorz Kubik w wywiadzie z okazji 90-tych urodzin

Jerzy Barglik: Spotykamy się dziewięć dni po uroczystym dniu Twoich 90-tych urodzin. Przyjmij najlepsze życzenia zdrowia i wszelkiej pomyślności – zgodnie z SEP-owskim zwyczajem – 100 lat plus VAT i to ten najwyższy 23%. Rozpoczynając rozmowę wróćmy  do Twojego dzieciństwa, które przypadło na lata II wojny światowej, bo to są chyba pierwsze lata, które pamiętasz.
Bolesław Grzegorz Kubik: Oczywiście. Nie mogę zapomnieć pewnych chwil, które przeżyłem jako dziesięcioletni chłopak. Pod koniec wojny widziałem leżących w śniegu żołnierzy, w różnych pozycjach. Była wtedy mroźna zima. Scenę tą widzę do dzisiaj. Jest jeszcze inne bardzo przykre wspomnienie, które mam z okresu wojny. Mieszkaliśmy wówczas w Ząbkowicach Będzińskich. Dzisiaj to dzielnica Dąbrowy Górniczej. Jako ośmioletni chłopak często chodziłem po chleb do piekarni, który w czasie okupacji był na kartki. Szedłem po nasypie w pobliżu torów kolejowych. Pod semaforami stały pociągi towarowe z zakratowanymi oknami. Jęk, który „wylewał się” z tych wagonów, słyszę do dzisiaj. Tego nie można zapomnieć. To są najsmutniejsze wspomnienia. Natomiast sam miałem ogromne szczęście, bo z mojej rodziny podczas tej wojny nikt nie zginął. A rodzina była liczna. Mój ojciec pochodził z dziesięcioosobowej rodziny, a mama z siedmioosobowej. Wszyscy przeżyli!. Jeden z wujków w 1939 roku, został zaciągnięty do wojska. Ale wojnę przeżył.  Wracając z Rosji przeszedł szlak bojowy ze wschodu do Polski i potem do Czech. Do dziś pamiętam jego powrót do domu z harmonią w ręku. Miałem wtedy 11 lat. To są wspomnienia, które głęboko tkwią w mojej pamięci. Ja podczas tej strasznej wojny byłem szczęściarzem, bo nie straciłem żadnego roku nauki. W 1942 roku matka zapisała mnie do polskiej szkoły. Ale po trzech miesiącach mnie z niej wyrzucono, bo nie miałem skończonych 7 lat. Pamiętam, że strasznie to przeżywałem. Ale potem wróciłem do szkoły.  
 

Więcej w numerze 2/2025 ŚWE

Tagi